Opanowywanie emocji – nie zawsze tylko psa !

Czasem wydaje Ci się, że osiągnąłeś już tak wiele w pracy z psem, duma Cię rozpiera, bo niemożliwe staje się możliwym, bo wypracowałeś rzeczy z którymi borykałeś się przez wiele miesięcy. I nagle bach, znowu to samo – zbyt wysokie emocje podczas wykonywanej pracy.

Dzisiejszy trening obi zamiast opierać się na precyzji w ćwiczeniach chodzenia przy nodze, stój z marszu czy aportowania skupił się tylko (i AŻ!) na utrzymaniu odpowiednich emocji mojej suki.
Czyli zacznijmy od początku…

Coma – użytkowy ON-ek, z ogromną chęcią do pracy, szybko pojmujący nowe polecenia i z przyjemnością podejmujący różnorakie wyzwania. Wydawać by się mogło doskonały wręcz „materiał” do ćwiczeń! A jednak ma swoją dużą niedoskonałość – zbyt wysokie pobudzenie w każdej niemal sytuacji. Jej emocje są czasami tak wysokie, że aby pomóc jej, najpierw muszę opanować własne 😉  Jej hiperaktywność to najprawdopodobniej problem związany z układem neurologicznym, ponieważ pomimo ciężkiej pracy i mnóstwa ćwiczeń, zamierzone efekty nie są takie jak być powinny. Oznaczać to może, że problem leży nieco głębiej.

Nie ukrywam, że czasem swoim zachowaniem moja suka doprowadza mnie do szału. Nigdy nie należałam do osób spokojnych, wręcz przeciwnie bardzo szybko można mnie było wyprowadzić z równowagi. Oczywiście praca z ludźmi jako Instruktor Szkolenia wiele u mnie zmieniła, musiałam włączyć u siebie wszelkie pokłady spokoju, opanowani i zrozumienia. Jednak tak naprawdę dopiero Coma sprawiła, że nauczyłam się (i cały czas się uczę) kontrolować własne emocje i co najważniejsze w wielu sytuacjach trzymać nerwy na wodzy! Myślę, że powoli zaczynam godzić się z myślą (po 1,5 roku!), że mam problemowego psa, że cały czas muszę kontrolować każdą niemal sytuację, że przed nami nadal długa droga do sukcesu. Staram się jednak nie poddawać i walczyć o jej stabilność emocjonalną a moją satysfakcję z ogromu wykonanej pracy 🙂

Problem z nadpobudliwością Comy ma miejsce nie tylko na treningach, ale także w życiu codziennym. Praca z nią to tak naprawdę 24 h/dobę. I o ile w codzienności wiele rzeczy mamy już przepracowanych, o tyle praca w miejscach dla niej atrakcyjnych cały czas wymaga wieeeele pracy. Nasze ćwiczenia przede wszystkim opierają się na nagradzaniu najmniejszego nawet pożądanego zachowania, a tym samym nie dopuszczenia do zaprezentowania przez sukę zbyt wysokiego pobudzenia, a także na tzw. samokontroli i jasnych zasadach!

Jak pracujemy w domu?

Coma ma bardzo dużą tendencję do dawania upustu swoim emocjom w jakiejś konkretnej sytuacji poprzez ciągłe piszczenie (uporczywe „gadanie”). To podstawowa rzecz nad którą pracujemy i staramy się eliminować. Tutaj należy podkreślić jak bardzo istotne znaczenie ma moja konsekwencja. Jeśli już doszło do sytuacji w której suka piszczy – zaprzestaję czynności podczas której piszczenie miało miejsce (np. ubieranie butów przy wychodzeniu na spacer) i wyciszam ją za pomocą samokontroli. Jednak tak jak napisałam wcześniej, dążę do tego aby tego typu sytuacje nie miały miejsca i nagradzam za prawidłowe zachowanie, w tym przypadku spokojne czekanie na wyjście.

W domu łatwiej się Comie kontrolować, znane otoczenie, w którym nie ma tak wielu atrakcyjnych dla niej bodźców. Nie zmienia to faktu, że kiedyś te bodźce atrakcyjne były i praca nie była taka prosta!

To co mamy przepracowane to m.in.

  1. spokojne czekanie na jedzenie w klatce/na legowisku – kiedyś w momencie kiedy nasypywałam karmę do miski, była bardzo duża ekscytacja a wraz z nią uporczywe piski, dziś – spokojne czekanie
  2. wychodzenie z mieszkania – kiedyś – wraz z otwarciem drzwi wyrywała się do wyjścia, dziś – siedzi i spokojnie czeka aż drzwi się otworzą, następnie wyczekuje sygnału zwalniającego ‘OK’
  3. czekanie w siadzie aż się ubiorę do wyjścia – kiedyś było trudno uzyskać ‘siad’ nie mówiąc już o niepiszczeniu – czasem zdarza jej się jęknąć, wtedy zaprzestaję ubierania się, stosuję też samokontrolę
  4. spokojne wychodzenie z klatki – kiedyś było to wystrzelenie jak z procy, dziś już jest to zdecydowanie spokojniejsze i w dużo mniejszym pobudzeniu
  5. spokój podczas rozsypywania smaków na podłogę – kiedyś piszczała już przy pierwszym upuszczanym smakołyku, dziś rozsypuję ich mnóstwo i jest w stanie spokojnie wyczekać, aż padnie polecenie zwalniające do podjęcia jedzenia z ziemi

Jak pracujemy na zewnątrz?

Na zewnątrz, stopień pobudzenia suki jest uzależniony od sytuacji. W znanych i nudnych miejscach (o ile takowe istnieją  🙂 ) jest już całkiem w porządku, natomiast w znanych i atrakcyjnych miejscach jest jeszcze sporo pracy przed nami, tak samo jak w miejscach nieznanych gdzie pobudzenie związane z efektem nowości też jest na bardzo wysokim poziomie.   

Co mamy przepracowane:

  1. dochodzenie do niektórych atrakcyjnych miejsc na luźnej smyczy – oczywiście nie jest to tak doskonałe jakbym oczekiwała ale mając porównanie jak wyglądała nasza praca na początku, mogę stwierdzić że jest znaczna poprawa – suka już nie piszczy i mocno się kontroluje
  2. rezygnacja z atrakcji na polecenie gdy jest puszczona ze smyczy – czyli rezygnacja z drugiego psa, patyka, zabawki
  3. spokojne siedzenie w bagażniku podczas podróży – kiedyś pobudzenie było tak duże że Coma nie była w stanie posadzić pupy!

Nad czym musimy jeszcze pracować:

  1. nad dochodzeniem na luźnej smyczy do pozostałych miejsc atrakcyjnych
  2. nad spokojniejszym wychodzeniem z bagażnika – potrafi czekać na polecenie zwalniające, ale jej pobudzenie w tej sytuacji jeszcze nie jest takie jakbym chciała
  3. nad przejściami dla pieszych – cały czas ćwiczymy spokojne przechodzenie przez przejścia, ponieważ jak tylko zapala się zielone światło a wraz z nim pojawia się charakterystyczny dźwięk, suka bardzo się pobudza i chce przebiegać przez przejście.
  4. nad bronieniem zasobów w postaci zabawki przed innym psem.

Jak uczyłam niektórych zachowań:

Spokojne czekanie na jedzenie – kiedy nasypywałam karmę do miski i Coma zaczynała piszczeć na chwilę zaprzestawałam sypania i po chwili próbowałam ponownie. Jeśli piszczenie pomimo takiej próby nie ustępowało odkładałam karmę i wychodziłam z kuchni. Wracałam po kilku chwilach i próbowałam ponownie. Jeśli problem piszczenia pojawiał się wraz z kładzeniem miski na podłogę, procedura była podobna: piszczysz – miska nie jest stawiana na podłodze, jesteś spokojna – kładę miskę na podłogę.

Spokojne wychodzenie z mieszkania – suka dostawała polecenie ‘siad’. Gdy otwierałam drzwi i zrywała polecenie – zamykałam drzwi, jeśli do tego dochodziły piski dodatkowo stosowałam samokontrolę lub nagradzanie momentów ciszy. Jeśli pozycja ‘siad’ pomimo otwarcia drzwi była utrzymana ale piski nie ustępowały, zamykałam drzwi i otwierałam w momencie ciszy. Jeśli ten etap był przepracowany, na hasło zwalniające ‘ok’ suka wychodziła z mieszkania.

Obedience to dla mnie przede wszystkim ćwiczenie prawidłowego balansu pomiędzy wyciszeniem a pobudzeniem. W naszym przypadku jest to bardzo trudne jednak wiem, że najważniejsze by moje oczekiwania były adekwatne do pobudzenia oraz stanu umysłu 😉  Comy. Systematyczność działania, moje opanowanie, stopniowe i niewielkie zwiększanie wymagań oraz zapał i chęć to nasz klucz do sukcesu!

I jeszcze kilka słów na koniec. Jeśli jeszcze raz ktoś zapyta mnie jakiego mam psa, i na moją odpowiedź stwierdzi, że owczarki niemieckie to „najprostsza do ułożenia rasa”, podam mu adres tego artykułu 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Jeszcze nie ma treści do pokazania.