Kennel klatka – przyjemność czy więzienie?

Kiedy kilka lat temu kennel klatki zaczęły wchodzić na polski rynek zoologiczny w pierwszej chwili pomyślałam – „Klatka dla psa – koszmar! Pies to nie kanarek!” (choć chciałam zauważyć, że widok ptaków w klatce nie jest dla mnie przyjemnym widokiem). Dziś – nie wyobrażam sobie życia bez kennela…

Moja pierwsza reakcja na klatkę spowodowana była brakiem wiedzy na temat jej przydatności do użycia. Kiedy zaczęłam interesować się i zgłębiać swoją świadomość zupełnie zaczęłam zmieniać zdanie.

Na początek zanim zacznę opisywać korzyści płynące z przyzwyczajenia psa do klatki, chciałam zaznaczyć dwie dość istotne rzeczy. Po pierwsze klatka musi być odpowiednio duża (pies ma w niej mieć możliwość swobodnego obracania się, wstania i leżenia będąc wyciągniętym „na maxa”). Po drugie długość przebywania psa w klatce nie powinna przekraczać 6-7h (oczywiście czas jest uzależniony od indywidualnych możliwości każdego psa oraz aktywności jaką zapewniamy psu poza pobytem w klatce).

Przyzwyczajanie do kennela

Gdy decydujemy się na używanie klatki mając szczeniaka najlepiej żeby wraz z pojawieniem się w domu malca, pojawiła się również klatka. Przyzwyczajenie szczeniaka do klatki będzie wtedy łatwiejsze i szybsze. Od początku pracujemy nad skojarzeniem klatki z miejscem szczególnej atrakcji. Podajemy psu do klatki wyjątkowe smakołyki (polecam podawać psu do klatki również zwykłe bytowe posiłki), dajemy gryzaki i zabawki. W skrócie – robimy z klatki psi Disneyland  😉

Warto jednak zaznaczyć, że klatka ma również służyć jako miejsce odpoczynku, należy więc także przyzwyczajać psa (najlepiej) po wyczerpującym spacerze do przebywania w klatce. Czyli najpierw musimy pomóc psu zrozumieć, że klatka jest atrakcyjna i wszystko co dobre znajduje się w jej środku, następnie powoli przyzwyczajać go do wyciszania się w niej. Mi klatka bardzo pomogła właśnie w tym aspekcie, ponieważ Coma miała bardzo duży problem z odpoczywaniem (była cały czas na bardzo wysokim pobudzeniu) w związku z tym musiałam uczyć ją tej czynności! Klatka „pokazywała” jej, że nic już nie będzie się działo i należy się „wyłączyć”. Dziś bardzo często po spacerze czy ćwiczeniach, sama idzie odpocząć do klatki.

W przypadku, gdy wprowadzamy klatkę psu dorosłemu, przyzwyczajanie do spokojnego przebywania w środku jest bardzo podobne, w tej sytuacji również ma to być atrakcyjne miejsce dla psa.

Kiedy klatka pojawiła się już w naszym domu, czas na pracę!

1. Od razu zaczynamy od nauki polecenia („klatka”, „miejsce”, „do siebie”) na które pies ma wchodzić do klatki. Ćwiczenie polega na wrzucaniu psu smakołyków do środka, tym samym pokazując psu gestem wejście do klatki. Po kilku takich próbach, dodajemy hasło „klatka” i tylko udajemy (wykonując znaczący gest ręką) że wrzucamy smaczka do środka. Jeśli pies wchodzi do klatki przynajmniej dwoma łapami (w przypadku używania klikera – klikamy), nagradzamy go wrzucając smakołyk do środka. W przypadku, gdy pies nie dał się oszukać i nie wszedł do klatki, wracamy do wcześniejszego etapu (wrzucanie smaków) lub próbujemy naprowadzić go na prawidłową pozycję, ręką ze smakiem.  Tego typu sesji robimy kilka/kilkanaście w ciągu dnia.

2. Równolegle z ćwiczeniami polecenia „klatka”, tak jak już wspomniałam podajemy psu do klatki atrakcyjne gryzaki i przysmaki, powoli wprowadzając zamykanie drzwiczek. Na początku zamykamy je na bardzo krótki czas, najlepiej jak pies spożywa posiłek. Otwieramy, jak pies kończy jeść, tak aby nie dopuścić do piszczenia i prób wydostania się.

3. Kolejny etap to przedłużanie momentów, gdy drzwiczki klatki są zamknięte. Próbujemy poczekać aż pies zje kość czy zawartość konga i po tym krótkim czasie albo otwieramy drzwiczki i pozwalamy wyjść, albo nagradzamy za zachowanie spokoju pomimo zjedzenia posiłku. Na początku za pożądany przez nas spokój nagradzamy dość często, stopniowo przedłużając czas otrzymania nagrody. Ponownie ten etap ćwiczymy w kilkunastu sesjach. Pamiętamy, aby na początku nie przesadzić i nie przedłużać tego ćwiczenia w nieskończoność. Lepiej zakończyć wcześniej, niż przedłużać do momentu w którym pies zaczyna piszczeć i się frustrować. Jeśli taka sytuacja ma jednak miejsce i nasz pupil zaczyna skomleć, nie otwieramy drzwiczek, a wręcz ignorujemy takie zachowanie. Jeśli tylko pies choć na moment przestanie i się uspokoi nagradzamy smakiem lub nawet w nagrodę za spokój otwieramy drzwiczki.

4. Jeśli czas przebywania psa w kennelu jest już wystarczająco przedłużony, możemy zacząć znikać psu z pola widzenia, czy nawet wychodzić z pomieszczenia w którym jest klatka. Na początku tego etapu, gdy pies spokojnie czeka, nagradzamy go wracając do klatki i podając smakołyk. Stopniowo zmniejszamy ilość podawanych smakołyków, a tym samym przedłużamy momenty gdy pies spokojnie przebywa w klatce, aż w końcu nie nagradzamy go wcale. Warto pamiętać o tym co napisałam wcześniej, ten etap wykorzystujemy do nauki odpoczywania w klatce. Po długim i aktywnym spacerze na hasło „klatka” odsyłamy psa do środka wykorzystując sytuację zmęczony pies = odpoczywający w klatce pies.

Korzyści z kennela

Gdy posiadamy szczeniaka, główną zaleta klatki jest pomoc w uczeniu malca utrzymania czystości. Szczeniak nie powinien załatwiać się „u siebie”, chyba że czas trzymania go w klatce znacznie przekracza jego możliwości fizjologiczne. Dodatkowo kennel pozwala na utrzymania naszego domu w takim samym stanie jak przed trafieniem do niego szczeniaka 😉 Gdy wychodzimy z domu możemy bezpiecznie zostawić pupila w klateczce.

Dla starszego psa klatka stanowi swego rodzaju azyl, miejsce gdzie czuje się bezpiecznie i gdzie może udać się na odpoczynek lub gdy potrzebuje wycofać się z jakiejś mało komfortowej dla niego sytuacji.  Aby klatka była dla psa prawdziwym schronieniem warto okryć ją kocykiem, tak aby jej 3 boki były zaciemnione. Ustawienie klatki również ma znaczenie. Nie powinna być ustawiona na tzw. ciągu komunikacyjnym, musi przylegać do min. 1 ściany, najlepiej dwóch. Psy czują się bezpiecznie gdy z trzech stron są „zabezpieczone”, czwarta strona natomiast stanowi punkt obserwacji.

W sytuacji gdy przychodzą do nas goście i pies jest zbyt natarczywy, warto również przyzwyczaić go, że (po przywitaniu się) goście spokojnie siedzą a pies dostaje w tym czasie gryzaka lub konga którego konsumuje w klatce. W odwrotnej sytuacji, gdy pies ma dość naszych gości (lub dzieci naszych gości), może on spokojnie udać się do swojego azylu – tam nikt nie ma prawa mu przeszkadzać.

Inne przeznaczenie klatki

Na początku wspomniałam, że klatka ma być dla psa Disneylandem i tak faktycznie ma być. Nigdy podczas nauki przyzwyczajania nie można traktować jej jako kary! Pies zniechęci się do przebywania w środku, będzie się jej obawiał, a jej przeznaczenie straci swoje znaczenie.

Sytuacja może zmienić się w momencie gdy pies jest już w pełni przyzwyczajony do klatki, bardzo ją lubi i przebywanie w niej nie stanowi dla niego żadnego problemu. W takim przypadku niektórzy wykorzystują ją jako karę. Karę jako wyeliminowanie psa z sytuacji w której nie zachowała się tak jak powinien.

Osobiście ja nie lubię używać klatki jako kary pod hasłem „kara”. Mam na myśli sytuację w której suka nie zareagowała na tzw. sygnał ostrzegawczy („ojoj”/”ej”) i musiałam użyć hasła „kara”. W takiej sytuacji staram się nie karać jej klatką, tylko np. wyrzuceniem jej z pokoju. Zdarzają się sytuacje w których faktycznie ląduje w klatce, ale są to sytuacje w których teoretycznie nie robi nic złego, ale nie radzi sobie z własnymi emocjami, np. gdy przychodzi do mnie osoba bardzo dla niej atrakcyjna. W tego typu sytuacji,  aby zapobiec użycia słowa „kara” za brak reakcji na moje „prośby” o spokój, a widząc w jakim stanie emocjonalnym jest Coma, wkładam ją na hasło „klatka” do kennela. Takich sytuacji jest na szczęście coraz mniej. Suka coraz lepiej radzi sobie z emocjami, czasem nawet podczas wizyty gości sama wchodzi do klatki oczekując oczywiście czegoś dobrego w zamian 😉

Podsumowując staram się nie używać hasła „kara” w stosunku do klatki. Najlepszym przykładem pokazującym dlaczego u nas w kara-klatka nie ma prawa bytu jest sytuacja gdy podczas treningu na zewnątrz mam ze sobą transporter. W momencie gdy spróbowałam karać sukę za piszczenie podczas wykonywanych ćwiczeń, włożeniem jej do transportera – piszczenie nie mijało. Często było jeszcze gorzej, a przy próbie wypuszczenia jej – najgorzej! Co świadczy o tym, że użycie transportera jako kary było bez sensu. Nie redukowało problemu, a wręcz go potęgowało. Gdy chcąc zredukować pobudzenie, w efekcie pobudzenie podnosiło się, oznacza to że kara nie była odpowiednio dobrana. O obniżaniu pobudzenia w bardziej efektywny sposób pisałam już wcześniej (Opanowywanie emocji – nie zawsze tylko psa!), zachęcam do lektury.

Nie wyobrażam sobie życia bez klatki i patrząc teraz na Comę, ona również  😉 Myślę że dla wielu osób, tak jak i dla mnie była ona rozwiązaniem dla wielu problemów. Mam nadzieję, że jeśli ktoś ma wątpliwości co do jej użycia, to ten wpis choć trochę pomoże w podjęciu właściwej decyzji.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Jeszcze nie ma treści do pokazania.